Rozdział 20


Tym razem we dwójkę pukamy do drzwi mieszkania Leonarda. Po chwili słyszymy jakieś szuranie i zaspany, pytający męski głos:
- Kto tam?
Aż się wzdrygam. Gdyby nie to, że Raphael stoi obok mnie, mogłabym przysiąc, że to on woła. Bracia mają niezwykle podobne głosy, chociaż jak tak się bardziej wsłucha, to każdy z nich ma coś innego, charakterystycznego dla siebie.
- Pizzę przywieźliśmy – odpowiada ponurym tonem mój współlokator. W tym samym momencie szczęka zamek i drzwi otwierają się. Staje w nich rozczochrany, zdecydowanie prosto z łóżka Leonard, który jednak czujnie obserwuje brata spod przymkniętych oczu.
- Po co przyszedłeś? – pyta nieufnie, a ja wcale mu się nie dziwię.
- Leo… możemy pogadać? – prosi Raphael.
Leonard obrzuca go podejrzliwym spojrzeniem, a następnie skupia się na mnie i wtedy (dzięki bogom) jego mina staje się łagodniejsza.
- Wchodźcie – mówi, a potem przesuwa się, żeby zrobić nam przejście.
- A… Naomi już wróciła? – zagaduje młodszy z braci. Ręce ma złączone za plecami, co znaczy, że się denerwuje, ale udaje zupełny spokój.
- Tak. Ale już śpi, więc nie łudź się, że obudzisz ją tylko po to, żeby dowiedzieć się, o czym rozmawiała z tamtym facetem – odpowiada twardo starszy.
- Nie o to mi chodzi – Raphael potrząsa głową.
- Ja też nie zamierzam ci niczego mówić o tej porze.
- Nie o to mi chodzi – powtarza chłopak.
- To o co? – w tym momencie Leonard do złudzenia przypomina swojego brata ze względu na minę, która pojawia się na jego twarzy. Ciekawe po kim to mają.
- Ja, no wiesz… - brunetowi z trudem przychodziło wyduszenie z siebie choćby jednego słowa, toteż szturchnęłam go łokciem pod żebro – Ała! – patrzy na mnie spod byka, jednak sekundę później znowu skupia się na blondynie - ¿Puedes hablar conmigo?[1] – pyta Raphael po hiszpańsku, co odnosi zamierzony skutek, ponieważ rysy Leonarda rozluźniają się. Już ma odpowiedzieć, gdy z pokoju obok (znajdujemy się w salonie, jednym z dwóch pomieszczeń, nie licząc kuchni i łazienki) wyłania się Naomi. To znaczy, najpierw pojawia się jej, hm… niezwykle okazała fryzura, a dopiero potem sama dziewczyna. Na widok Raphaela i mnie marszczy lekko brwi.
- O, co to, nie możecie spać? – jak widać rozespanie objawia się u niej sarkazmem mulatka jednak szybko orientuje się w sytuacji i zaprasza mnie do kuchni, żeby bracia mogli spokojnie porozmawiać.
- Usiądź sobie – Naomi wskazuje na niewielki stół znajdujący się pod ścianą, a sama zaczyna myszkować po szafkach – Czego się napijesz? Może herbaty? W sumie nie mam nic innego.
- O, nie, nie rób sobie kłopotu – odpowiadam zmieszana. Nie bardzo wiem, jak się zachować. Jestem w obcym domu, w środku nocy, z dwoma braćmi i dziewczyną jednego z nich. Czuję się trochę jak intruz.
- Rozluźnij się, Rinelle – mówi Naomi, jakby czytając w moich myślach – Dobrze, że go przyprowadziłaś. Bez ciebie ten głupek nigdy nie porozmawiałby ze swoim bratem.
- Raphael?
- Obydwaj – dziewczyna siada obok mnie, stawiając dwa kubki z gorącym płynem na stole.
- Obydwaj? – moja elokwencja poszła już chyba spać.
- Tak. To znaczy, nie chodzi mi o to, że są głupi. Nie to, że nie są, bo są, tylko nie w tym sensie. No, mówię o tym, że… - Mulatka macha rękami, zirytowana, że nie potrafi się wysłowić.
- Są ułomni uczuciowo? – podsuwam uprzejmie.
- Właśnie! – Naomi pociąga łyk herbaty – Wiesz, może po Leonardzie na pierwszy rzut oka tego nie widać. Wydaje się miły, pogodny i w ogóle, ale wewnątrz…
- Jedna wielka kupa nieszczęścia – mruczę bardziej do siebie, nie do mnie.
Dziewczyna, parska.
- Dobra, może nie aż tak, ale na mniejszą skalę owszem. Wiesz już pewnie, że nie mieli zbyt kolorowego dzieciństwa. Nikt nigdy nie okazał im tyle uczucia, ile trzeba. No i widzisz, jakie są tego skutki – wskazuje na zamknięte drzwi, zza których dobiegają nas odgłosy rozmowy w innym języku.
- Oni się jednak niewiele od siebie różnią – stwierdzam zamyślona.
- Masz rację – przytakuje mi Naomi – Tylko tym, że Raphael po prostu nie stara się nad sobą panować.
Tym razem to ja parskam.
- Ale przy tobie się zmienił – dodaje zaraz moja rozmówczyni – Oj, nie rób takiej miny, dokładnie wiesz, o czym mówię – opiera się na krześle i upija kolejny łyk z kubka.
- Masz rację, wiem. I od razu chcę ci powiedzieć, że się mylisz – przyjmuję pozycję obronną, to znaczy wkładam zaciśnięte pięści w kieszenie kurtki i pochylam lekko głowę.
- Daj spokój, każdy tak mówi – Boże, jak ja nie znoszę tego tekstu.
- Aha. W tanich romansach chyba – warczę.
- Ej, nie złość się. Głupia nie jestem, to i nie twierdzę, że chodzi tu o miłość od pierwszego wejrzenia, ogień w każdym spojrzeniu i inne tego typu bzdury. Słabo cię znam, ale też jestem dziewczyną i też dużo czasu spędzam z jednym z Cortezów – w oczach dziewczyny pojawia się figlarny błysk – W związku z tym wiem, że mają swój urok, nieważne jak nieznośni potrafią być.
- Dość – syczę szeptem, aby przypadkiem żaden z braci mnie nie usłyszał – Nie jestem zakochana w Raphaelu, on mi się nie podoba, czy jakkolwiek to nazwiesz! Dlaczego nikt nie może zrozumieć, że między kobietą a mężczyzną nie zawsze muszą istnieć romantyczne uczucia?
- Między młodą, ładną, inteligentną kobietą o uroczym uśmiechu i cholernie dobrym sercu a młodym, przystojnym, inteligentnym mężczyzną o zniewalającym spojrzeniu i pociągającej osobowości, żeby być precyzyjnym – mruczy Mulatka sugestywnym tonem.
- Na litość boską! – czuję, jak pąsowieją mi policzki, więc próbuję odwrócić od nich uwagę groźnym spojrzeniem – Mówisz o bracie swojego chłopaka.
- No i co z tego? – Naomi wzrusza ramionami – To już nie wolno mi zauważyć, że ktoś inny jest całkiem do rzeczy?
- Och, do rzeczy? – unoszę jedną brew – Ostatnio, jeśli mnie pamięć nie myli, ostrzegałaś mnie właśnie przed tym „innym całkiem do rzeczy”.
- Prawda – dziewczyna trochę poważnieje – Bo wiesz, to trochę tak jak z czekoladą. Lubisz ją, na początku jest fajnie, smakuje ci, ale w im dłużej, im więcej jesz, tym jest gorzej. Tak więc czasem lepiej poprzestać na minimalnej dawce.
Kiepskie porównanie, szczególnie, że uwielbiam czekoladę. Nie mam jednak jak na to odpowiedzieć, więc zapada krępująca cisza. Zawstydza mnie to, co powiedziała Mulatka, ale w zasadzie dlaczego? Próbuję znaleźć pasującą mi odpowiedź, jednocześnie oddalając się od tej prawdziwej. Bo w końcu do mnie dociera, w całej swej oczywistości. Ta głupia, złośliwa prawda do mnie dociera. Cholera jasna! Zadurzyłam się w Raphaelu po uszy, psia mać!
- E, Rinelle? Jesteś tam? – głos Naomi wyrywa mnie z zamyślenia.
- Co, co? – pytam, mrugając oczami.
- Na chwilę odleciałaś. Chyba cię nie uraziłam? Wybacz, mnie się po prostu czasem takie głupie żarty trzymają, szczególnie w środku nocy – ziewa ona.
- Och, nie, nic się nie stało – uśmiecham się uprzejmie, choć myślami jestem gdzie indziej.
- No to kamień z serca – mówi dziewczyna – A teraz z innej beczki. Wspomniałam wcześniej, że słabo się znamy. Może warto to zmienić, co? Opowiedz mi coś o sobie.
Już bardziej przytomna, spełniam prośbę Mulatki. Opowiadam jej w skrócie o mojej szkole, zainteresowaniach. Wspominam o rodzinie, choć pomijam kwestie związane z moim tatą, a Naomi nie dopytuje o niego, za co jestem jej wdzięczna. Nawet nie zauważam, jak szybko mija czas.
Po jakiejś godzinie rozmowy dotarło do nas, że z salonu nie dobiegają już żadne dźwięki. Na paluszkach podchodzimy do drzwi i po kilku sekundach nasłuchiwania decydujemy się wejść.
Spodziewałam się czegoś w rodzaju dwóch wnerwionych facetów, wpatrujących się w siebie morderczym wzrokiem, a tymczasem moim oczom ukazuje się zaskakująco uroczy widok.
Oparcie kanapy, na której siedzieli obaj bracia, jest na tyle niskie, że starszy z nich bez problemu opiera na nim odchyloną głowę, prezentując klasyczny przykład spania na tak zwaną „koparę”. Młodszy natomiast pochylił się w ten sposób, że opiera czoło na lewym ramieniu Leonarda.
W tym momencie nie wyglądają jak dorośli i potencjalnie groźni mężczyźni, ale jak dwa małe śpiące aniołki. Są przesłodcy. Kiedy mają zamknięte oczy, ich ciemne rzęsy wydają się jeszcze dłuższe. I jeszcze te błogie wyrazy twarzy. Jak mówiłam, aniołki.
- Ooo – rozczula się razem ze mną Naomi – Jak ślicznie śpią! Aż nie mam serca ich budzić.
Dziewczyna wyciąga skądś koc i okrywa nim blondyna. Zastanawiam się, czy na Raphaela też nie przydałoby się coś narzucić, ale patrząc na niego stwierdzam, że nadal jest w kurtce, toteż stwierdzam, że jakoś przeżyje.
Nagle uderza mnie pewna myśl. Jak ja teraz wrócę do domu? Niby mogłabym wziąć samochód, Raphael na pewno by się nie obraził, tyle że nie znam drogi powrotnej.
- Jeśli chcesz, możesz przenocować tutaj – wzdrygam się, słysząc głos Mulatki, która zdaje się czytać w moich myślach.
- Och, dziękuję, ale nie wiem, czy to… - z jakiegoś powodu mam obiekcje przed spaniem w obcym domu.
- Nie marudź, tylko się zgódź – na twarzy Naomi pojawia się miły, aczkolwiek zmęczony uśmiech oznaczający, że chciałaby się już położyć.
- Dzięki – przyjmuję zaproszenie.
- Nie ma za co – odpowiada dziewczyna – Mamy tylko jeden mały problem.
- Mianowicie?
- Skoro ci dwaj śpią tutaj – wskazuje na obu braci, teraz już rozkosznie przytulonych do siebie – to nam pozostaje do podziału łóżko w sypialni. Oczywiście mnie to nie przeszkadza, ale nie wiem, jak z tobą.
Dokonuję szybkiej kalkulacji. Choć nie znam Naomi zbyt dobrze, to jednak obie jesteśmy dziewczynami, a jako takie nie mamy problemu ze spaniem razem. A poza tym, myślę sobie, skoro kiedyś już spałam z Raphaelem w jednym łóżku, to czemu nie miałabym tego powtórzyć z dziewczyną jego brata? Tak, to zupełnie normalne.
- Nie mam nic przeciwko – oznajmiam z uśmiechem.
- Świetnie. W takim razie zapraszam – Mulatka kurtuazyjnie wskazuje mi drogę do sypialni.


[1] Hiszp. „Czy możesz ze mną porozmawiać?”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 25

Rozdział 10

Rozdziały 8 i 9