Rozdział 22


Wpadam do mieszkania i jak dzika szukam ładowarki. Podłączam telefon, a następnie, po uprzednim wstukaniu PIN-u, wybieram numer mamy. Z jakiegoś powodu mam złe przeczucia.
- Halo? – po trzech sygnałach słyszę po drugiej stronie kobiecy głos.
- Mamuś? – odzywam się zaniepokojona – Wszystko w porządku? Przepraszam, miałam dać znać, czy przyjeżdżam i w ogóle, ale tyle się działo i…
- Spokojnie, Rin – przerywa mi mama – Nic się nie stało. Ja też ostatnio miałam dużo na głowie i zapomniałam do ciebie zadzwonić. Po prostu… - urywa, a ja zaczynam coś podejrzewać.
- Na pewno wszystko dobrze? – dopytuję – Bo jakoś dziwnie brzmisz.
- Nie, córeńko, naprawdę – odpowiada ona stłumionym głosem. Zapewnia mnie, że wszystko gra, jednak znam ją zbyt dobrze, żeby w to wierzyć.
- Płakałaś?
- Rin, nie…
- Odpowiedz. Płakałaś?
- To nic, nie…
- Mamo, o co chodzi? – naciskam.
Po chwili, która wydaje mi się wiecznością, z drugiej strony pada jedno zdanie, które wyjaśnia wszystko:
- Rozstaliśmy się z Jamesem.
- Co?! – nie jestem pewna, czy dobrze usłyszałam – Jak to?
- Nie układało nam się.
- Co ty mówisz?
- Kochanie, jesteś już duża, więc mogę ci coś powiedzieć – jej głos lekko drży, ale dzielnie się trzyma – Długo myślałam nad naszym związkiem i jak patrzę na niego z perspektywy czasu to już wiem, że od początku skazany był na porażkę. Wydaje mi się, że nigdy tak naprawdę nie kochałam Jamesa. Po śmierci waszego taty ja… po prostu nie chciałam być sama. Potrzebowałam kogoś, żeby zastąpił ojca tobie i Carlisle’owi, a mi zmarłego męża.
- Ale… - próbuję się w tym wszystkim połapać – Przecież byliście razem od trzech lat! Nie… nie wiedziałaś wcześniej, co czujesz?
- Rinelle – uspokaja mnie mama – Czasem chcemy być ślepi. Próbujemy coś sobie wmówić, bo wydaje nam się, że to dla mas dobre. Ja potrzebowałam właśnie tych trzech lat, żeby przestać się łudzić.
- Ale…
- Już dobrze, słoneczko. Postanowiliśmy się rozstać na spokojnie, w zgodzie.
- A co z Carem? – pytam – Prawie w ogóle nie pamięta taty, a teraz nie będzie miał nawet Jamesa?
- Jakoś sobie poradzimy – głos mamy znowu drży, a ja czuję się winna, że moje słowa zabrzmiały jak wyrzut.
Na kilka sekund zapada cisza. Kiedy już mam się odezwać, mama mnie uprzedza:
- Może przyjedziesz do domu na jakiś czas? – proponuje – Carlisle na pewno by się ucieszył.
Nagle dociera do mnie, że nie to nie mama nie radzi sobie ze swoim rozstaniem. To ja nie umiem przeboleć, że znowu coś się zmienia.
- Ja… ja… Zadzwonię później – zaciskam oczy i rozłączam się. Dzieciak, prycha jakiś głos w mojej głowie.
Wtedy coś we mnie pęka.
Siadam na łóżku i ukrywam twarz w dłoniach, a łzy same zaczynają spływać mi po policzkach. Biedna mama. Pamiętam dokładnie, jak to wszystko wyglądało po śmierci taty. Codziennie miała zapuchnięte oczy, chociaż nigdy nie widzieliśmy z bratem, żeby płakała. Pocieszała za to nas, kiedy przytłaczała nas tęsknota. Całej naszej trójce było ciężko, ale teraz myślę, że mama odczuła śmierć taty najboleśniej.
A potem pojawił się James. Z początku tolerowałam go tylko dlatego, że mama była przy nim szczęśliwsza, ale z czasem okazało się, że to naprawdę równy gość, choć nigdy nie zastąpi nam taty. Naprawdę nic nie wskazywało na to, żeby mieli się rozstać.
Cholera, cholera, cholera! Powinnam tam była jeździć, a nie tylko dzwonić i rozmawiać przez Skype’a! I jutro też powinnam wsiąść w pociąg i jechać do domu!
Nic z tego, odzywa się znowu głos w mojej głowie. I ma rację. Zupełnie nie czuję się na siłach teraz wracać. Boję się, że będzie jak ostatnio. Mama wesołością zamaskuje smutek, a Car… Zastanawiam się, czy mama już mu powiedziała.
Przed oczami staje mi chwila, w której dowiedzieliśmy się o wypadku taty. Miałam piętnaście lat i właśnie wróciłam ze szkoły. Zorientowałam się, że coś jest nie tak, gdy zobaczyłam policjanta tłumaczącego coś mamie w salonie. A potem… potem było już tylko gorzej.
Wstrząsa mną nagły szloch. Staram się płakać cicho, jednak okazuje się, że nie potrafię.
- No i co z nimi, Rine… – podrywam głowę na dźwięk głosu Raphaela - Chryste, Rinelle, dlaczego ty płaczesz? – chłopak otwiera szeroko oczy.
Kręcę tylko głową, ponieważ nie umiem wydusić z siebie ani słowa. Zaciskam dłoń w pięść i przygryzam kłykieć, aby nie płakać. Powstrzymuje to dźwięki, jednak łzy i dreszcze już nie.
Raphael siada na brzegu łóżka i jeszcze raz pyta spokojnym tonem:
- Dlaczego płaczesz?
Zbieram się w sobie i podaję mu powód.
- Czyli twoi rodzice się rozwodzą? – upewnia się.
- Nie.
- Ale powiedziałaś…
- Po… powiedziałam, że moja mama odchodzi, ale od swojego chłopaka, nie m-mojego taty, bo tego już nie może zrobić. On n-nie żyje już od pięciu lat.
Chłopak nic nie odpowiada, tylko powoli wypuszcza powietrze, nie wie, jak zareagować. Po chwili jednak przysuwa się w moją stronę i delikatnie obejmuje mnie ramieniem. Wtedy z jakiegoś powodu robi mi się jeszcze bardziej smutno. Nadal płacząc, wtulam się w niego mocno. Okazuję się, że aż za mocno.
- E.. Rinelle? Czy… mogłabyś… usiąść obok? – Raphael stara się ukryć zmieszanie.
Nawet nie zauważyłam, że usiadłam mu na kolanach i objęłam, trochę zbyt ciasno.
- Och, przepraszam – uśmiecham się słabo i szybko wracam na swoje poprzednie miejsce.
- W porządku – odpowiada brunet, prostując się – Czy chcesz coś jeszcze powiedzieć?
- Mama pytała, czy przyjadę do domu na trochę – ocieram nos rękawem i przygryzam dolną wargę, aby powstrzymać jej drżenie – Tylko, że ja… nie wiem, czy chcę. Wszystkie wspomnienia związane ze śmiercią taty do mnie wróciły i… boję się, że teraz będzie podobnie.
- Ale…?
- Ale sumienie podpowiada mi, że powinnam jechać.
Po tych słowach chłopak delikatnie poklepuje mnie po ramieniu, tak niezręcznie, jakby nie wiedział, co ma dalej robić i mówić. No jasne, przecież nie codziennie zdarzają mu się takie rozmazgajone idiotki. Jestem zła na siebie za takie zachowanie, tym bardziej, że zdarza się rzadko, a nie powinno wcale. Zwykle staram się być twarda, a jeśli nie potrafię, to przynajmniej udaję. Już dawno wyrosłam z wypłakiwania się w czyjś rękaw. A przynajmniej tak sądziłam.
Chcę przeprosić Raphaela za tę chwilę słabości, ale w moim mózgu następuje jakieś cholerne zwarcie i zamiast tego pytam:
- Pojedziesz ze mną?
Wydaje mi się, że przez ułamek sekundy widzę przerażenie w jego oczach. Otwieram usta, aby cofnąć swoje słowa, ale w tym momencie on mówi coś, przez co mnie zupełnie zatyka:
- Pojadę.
- Co? – wyrywa mi się cienkim głosem.
- Mówię, że pojadę – powtarza brunet.
- Nie, nie musisz. Przepraszam, nie powinnam cię o to prosić…
- Przecież już to zrobiłaś – brunet patrzy na mnie odrobinę kpiąco, ale nie stara się być złośliwy.
- Dziękuję – udaje mi się wykrztusić.
W odpowiedzi Raphael tylko wzrusza ramionami.
- Lepiej się pakuj – mówi – Jedziemy najbliższym pociągiem.
- Jak to: najbliższym? – dziwię się.
- Po prostu – brunet odpowiada tak, jakbym zadała niemądre pytanie, cho w zasadzie zrobiłam – Z tego, co się orientuję, twoje miasto jest jakieś trzy godziny drogi stąd, więc lepiej jechać teraz, niż siedzieć tutaj, w nerwach.
W milczeniu kiwam głową na znak, że się z nim zgadzam. Chłopak ma już wychodzić, kiedy coś mi się przypomina.
- A praca? – pytam, nie do końca wiedząc, o czyją pracę mi chodzi.
-Myślę, że Leonardo nie będzie robił problemów – Raphael ponownie wzrusza ramionami w geście „jakoś to będzie” i opuszcza mój pokój.
Nie mam pojęcia, co nim kieruje. Zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony. Zachodzę w głowę, dlaczego zgodził się ze mną pojechać. Nijak nie mogę tego zrozumieć i wiem, że w najbliższym czasie do tego nie dojdę. W danym momencie potrzebny jest mi tylko gorący prysznic i czyste ubranie. Biorę więc z szafy czystą bieliznę i koszulkę, a następnie idę do łazienki. Wcześniej jeszcze dzwonię do Leonarda, żeby usprawiedliwić swoją nieobecność i wysyłam krótką wiadomość mamie, w której tłumaczę, dlaczego przyjedziemy my, a nie ja. Sama jestem ciekawa argumentu, jaki wymyślę.

Komentarze

  1. 34 yr old Senior Editor Jedidiah Becerra, hailing from Windsor enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Rugby. Took a trip to The Four Lifts on the Canal du Centre and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta Competizione. post informacyjny

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 25

Rozdział 10

Rozdziały 8 i 9