Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2018

Rozdział 26

Chyba pójdę skoczyć z mostu. Tak, to całkiem sensowne rozwiązanie. Szybkie i skuteczne. Z pewnością mnie powstrzyma. Takie właśnie rozważania towarzyszą mi podczas jazdy z Raphaelem do sklepu. Przebywamy tę trasę w milczeniu, ale żadnemu z nas to nie przeszkadza. I chociaż nie wiem, o czym dokładnie myśli mój towarzysz, to na pewno o czymś poważniejszym (i bardziej stosownym!) niż ja. Bo w mojej głowie rozsądek odbywa właśnie trudną rozmowę z resztą mojej osoby. Stanowczo zabrania mi przytulania Raphaela, chociaż ja mam na to ochotę cały czas i trudno mi się powstrzymać. Jeszcze pół biedy, gdybym w ten sposób chciała pocieszyć. Ale oczywiście nie mogłam być na tyle normalna. Bo Rinelle jak zwykle zamiast myśleć o poważnych problemach, cudzych lub choćby swoich, skupia się na tym, że się zadurzyła. Beznadziejnie, warto by dodać. Ale przecież ja to ja. Jakakolwiek logika w działaniu jest mi obca, prawda? Po dłużącej mi się podróży (wcale nie jest łatwo nie dotykać kogoś, kto stoi dzi

Rozdział 25

Spałam wyjątkowo dobrze. Budzę się   wypoczęta i przeciągam w łóżku. Zaraz, zaraz… Przeciągam? Przecież przy dwóch dodatkowych osobach byłoby to niemożliwe. Gdzie oni się podziali? Jakby w odpowiedzi słyszę dźwięk przesuwanych krzeseł w kuchni. Wygrzebuję się z pościeli i pospiesznie poprawiam piżamę i włosy. Następnie wychodzę z pokoju i idę na śniadanie. Tam zastaję Carlisle’a grzebiącego w lodówce. Młody myszkuje z takim zaangażowaniem, że widzę go tylko od pasa w dół. - Czego szukasz? – zagaduję. - O, Rin! – chłopiec na chwilę odrywa się od swojego zajęcia, aby mnie uściskać. – Zjesz z nami śniadanie? - Pewnie. A przygotowałeś już coś? - Mhm. Wyciągnąłem mało, dżem, szynkę, ser, ogórki, chleb, keczup… - wylicza mój brat. - I zamierzasz zjeść to wszystko na raz? - Jasne! Muszę mieć dużo siły, bo idę dzisiaj na koszykówkę, wiesz? A odbierzesz mnie po szkole?   A Raph z tobą przyjdzie? - Tak, tak i tak – odpowiadam z uśmiechem, na co on reaguje piskiem radości. – A właśnie,

Rozdział 24

Idąc z dworca do domu (mieszkałam niedaleko) muszę stanowić zabawny kontrast dla Raphaela. Uśmiecham się jak wariatka i prawie skaczę przy każdym kroku, podczas gdy on ma swój zwykły, poważny wyraz twarzy i porusza się spokojnie, lekko się przy tym kołysząc na boki. - Uważaj, bo zaraz eksplodujesz z tej radości – rzuca chłopak w pewnym momencie. - Oj, daj spokój – wywracam oczami – Też byś się cieszył, gdyby… - urywam nagle, ponieważ dociera do mnie, że nie powinnam poruszać tematu jego rodziców. Raphael na szczęście nie reaguje na moje ostatnie zdanie. Kilka minut później docieramy do bliźniaka, w którym mieszkają moja mama i brat. Drżącymi z emocji palcami przyciskam guzik domofonu przy bramce. Po chwili z drugiej strony ktoś podnosi słuchawkę, a z głośników dobiega ogłuszający pisk radości. Oho, myślę, Carlisle. Mój braciszek jednak nie wpuszcza nas do klatki, tylko odbiega od słuchawki nie odwieszając jej. Dzięki temu przez jakieś trzydzieści sekund mogliśmy jego umiejętności