Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Rozdział 29

- Nie ma mowy. Nie. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! - Ale Rafaelu… - Żadne „Rafaelu”! Nie ma takiej możliwości, żebym zgodził się na realizację tego poronionego planu, Leonardo! ¡Nunca en mi vida, Leonardo! [1] Cortezowie już od kilku minut próbowali dojść w ten sposób do porozumienia. Nie muszę chyba dodawać, że bezskutecznie. Poszło o pomysł zdobycia informacji na temat rodziców podczas imprezy urodzinowej dzieci Brumby’ego. Rafael oczywiście kategorycznie mu się sprzeciwiał. Ja natomiast uważam, że plan Leo jest całkiem sensowny. - Mogę się wtrącić? – pytam z krzesła w kuchni Leonarda, w której aktualnie się znajdujemy. - Nie – warczy Rafael. - To nie była prośba – odpowiadam ostro, ponieważ nie spodobał mi się jego ton – Skoro zostałam uwzględniona w tym planie, to chyba mam prawo zabrać głos. Przez kilka sekund brunet mierzy mnie wściekłym wzrokiem. Wytrzymuję to spojrzenie, mimo, że on bardzo stara się wyglądać groźnie i marszczy te swoje ciemne brwi bardziej niż zwykle